Straszne Opowieści

Skąd bierze się ta miłość do gatunku horroru? Ludzkość wymyśla tak wiele różnych potworów, od wampirów i wilkołaków po straszydła i Fredy’ego Kruegera. Ezoteryzm „kanonizuje” niektóre z nich w swojej literaturze, co powoduje całkowite zamieszanie co do tego, który z potworów faktycznie istnieje, a kto jest po prostu postacią literacką. Dlaczego to robimy? W końcu strach nie jest najprzyjemniejszym uczuciem. Być może istnieje głębsze wyjaśnienie.

Każdy się czegoś boi. Każda osoba ma swoją własną, niepowtarzalną paletę lęków. Oczywiście wszystko wynika z indywidualnych cech rozwoju. Choć korzeni lęków i przerażających obrazów należy, jak to często bywa, szukać już w dzieciństwie. Myślę, że wszyscy przeszli przez ten okres. Dzieci uwielbiają się spotykać i opowiadać sobie przerażające historie. Wyobraźnia dziecka jest tak bogata, że ​​dziecko częściowo wierzy w to, co mówią jego rówieśnicy, rysując obraz w swoim umyśle. Przerażające, ale bardzo ekscytujące i interesujące.

Co więcej, dzieci często wykorzystują przerażające historie, aby sprawdzić się nawzajem. Na przykład, zakładając, że proszą dziecko, aby podeszło do opuszczonego nawiedzonego domu lub zadzwoniło do ciasteczka, stojąc przed lustrem w łazience. Rzadko zdarza się, aby dziecko unikało takich doświadczeń. Gdy dorasta, wiara w duchy i ciasteczka często zanika. Ale czy możemy założyć, że w ten sposób dziecko realizuje jakieś niezwykle ważne zadanie własnego rozwoju?

Omówmy różnicę między lękiem a strachem. Jak zawsze nas uczono, niepokój jest rozproszony, niezwiązany z żadnym konkretnym obrazem. Nie jest tak dotkliwy jak strach, który zawsze kojarzy się z wyraźnym obiektem, ale właśnie z tego powodu o wiele trudniej jest sobie z nim poradzić i z nim walczyć. Kiedy malujemy sobie przerażający obraz, łączymy nasz rozproszony niepokój, kształtujemy go i czynimy namacalnym. W ten sposób otrzymujemy możliwość walki z tym, czego się boimy. Wszystkie potwory z opowieści z dzieciństwa mają jakąś słabość. A kiedy rozumiemy, z kim mamy do czynienia, wiemy również, co należy zrobić, aby pokonać tego potwora.

W dzieciństwie potwory są legalne, ale dorosły nie powinien wierzyć w takie bzdury, a wtedy uczucie silnego lęku w tle może w pełni powrócić. Jestem pewien, że widziałeś wielu niespokojnych dorosłych. Psychologowie stale mają do czynienia z tym lub innym zaburzeniem lękowym. Jedną z najczęstszych psychologicznych dolegliwości współczesnego zachodniego pacjenta jest atak paniki. Jeśli dogłębnie rozumiesz istotę tego zaburzenia, to opiera się ono na rozproszonym i zaburzonym zrozumieniu i interpretacji sygnałów własnego ciała, a nawet na poziomie niższym – lęku przed separacją.

Jakikolwiek strach się przyjmiemy, u jego podstaw znajdziemy groźbę rozpadu i utraty własnej odrębności. To uczucie ogromnej i bezkształtnej fali, która nas okrywa i rozpływa się pod swoją grubością. Boimy się, że ukochana osoba nas opuści, a my będziemy musieli stanąć samotnie z ogromnym światem. Świat jest pozbawiony twarzy, a samotność jest przerażająca, ponieważ w pobliżu nie ma kochających oczu, w których możesz się zastanowić i upewnić, że istniejesz. Boimy się krytyki, bo jest to oderwanie się kawałka naszej osobowości, po którym nie wiadomo, czy się odrodzi, czy rozpadnie. Wydaje się, że człowiek boi się utraty formy, zarówno fizycznej, jak i psychicznej.

Ten rozproszony lęk przed rozpadem i utratą własnej postaci jest bardzo źle tolerowany. Ze względów ochronnych staramy się nadać temu „przerażającemu potworowi” kształt, nadając mu kły, macki lub czerwone świecące oczy. W ten sposób łatwiej jest żyć. Jest jeszcze łatwiej, jeśli od czasu do czasu przypominasz sobie o potworach, słuchając kolejnej przerażającej historii lub strasząc się nowym horrorem. Ta „szczepienie” na strach pozwala nam bać się iluzji, częściowo łagodząc niepokój prawdziwego horroru utraty siebie.

Być wcieloną osobą oznacza żyć z tym niepokojem. Ezoteryzm w tym przypadku jest doskonałym narzędziem do pracy z takimi stanami. Oczywiście nie mówimy o rytuałach czy talizmanach chroniących przed potworami, ale o szlachetnych systemach mistycznych i naukach, które mówią człowiekowi o iluzorycznej naturze wszelkich form. Głęboka świadomość i zanurzenie w tych naukach nieco zmienia tożsamość osoby, zmuszając ją do mniejszej identyfikacji z materialnym początkiem. Oczywiście strach przed zniszczeniem pozostanie w postaci instynktu i jest nam potrzebny do przetrwania. Ale poziom rozproszonego lęku przed samorozwiązaniem się jest znacznie zmniejszony.

Ezoteryzm jest często oskarżany o „zabicie człowieka”. Ale to jest złe lub dotyczy niektórych fałszywych i destrukcyjnych kultów ezoterycznych. Zadaniem prawdziwego mistycyzmu wcale nie jest zabicie osobowości, ale jej przekroczenie. Taka praca nad sobą pozwala człowiekowi zrozumieć, że jest czymś więcej niż swoją osobowością, więcej niż swoim ciałem, a na pewno więcej niż myślami. Prawdziwa osoba „ezoteryczna” nie ma formy, a zatem rozpad we wszechświecie nie stanowi dla niej zagrożenia.

Dlaczego wymyślamy dla siebie potwory? Jest to konieczne, aby stopniowo, krok po kroku, dotknąć tej wieczności i nieskończoności, która „grozi” pochłonięciem nas i rozpuszczeniem nas w sobie. Jeśli zdarzy się to z wyprzedzeniem, nie dostaniemy transcendencji, ale ostrą psychozę, która tak naprawdę oznacza „zabicie osobowości”. Jeśli lęki są najpierw tworzone, ale potem uświadamiane i starannie dopracowywane, to bez względu na to, czy jest to podejście psychologiczne, czy ezoteryczne, zbliżamy się do zrozumienia naszej prawdziwej natury.

Henadzi Bialiauski